Jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, czeka nas fala protestów ze strony przewoźników. Moskwa narzuciła embargo, które mocno uderza w branżę transportową, a na domiar złego niemieckie przepisy dotyczące minimalnej płacy dla kierowców wprowadzają dodatkowe obciążenia dla polskich firm. Dodatkowo, drakońskie kary za naruszenie rosyjskich regulacji prawnych stają się poważnym zagrożeniem dla przedsiębiorców. Wszystkie te czynniki wywierają ogromną presję na polskiego przewoźnika i stąd wynika potrzeba natychmiastowej reakcji ze strony rządu.

– Pracujemy nad szczegółowymi postulatami, które jak najszybciej przekażemy premier Ewie Kopacz – mówi Sławomir Kostjan, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników w Białej Podlaskiej. – Rząd ma tylko tydzień, aby podjąć stosowne kroki – dodaje z niepokojem.

Jeżeli drzwi do dialogu zostaną zamknięte, przewoźnicy są zdeterminowani, aby wyjść na drogi i protestować. Ich zdaniem, rząd nie zrobił do tej pory wystarczająco dużo, aby zmierzyć się z realnymi wyzwaniami, które dotykają branżę transportową.

Podczas niedawno odbywającej się Międzyokręgowej Konferencji Zawodowej Przewoźników w Białej Podlaskiej, problemy te były szeroko dyskutowane. W ramach spotkania zawiązano 13-osobowy komitet protestacyjny, a w wydarzeniu uczestniczyło niemalże 100 przewoźników. Dyskusja koncentrowała się na skutkach rosyjskiego embarga i jego dalekosiężnych konsekwencjach dla sektora transportu w Europie. – Embargo miało efekt lawinowy, zmusiło wiele firm do zmiany kierunków działalności, co wprowadziło chaos na europejskim rynku przewozowym – tłumaczy Ewa Kamińska, prezes Stowarzyszenia Przewoźników i Transportowców z Grodziska Mazowieckiego.

Tysiące polskich ciężarówek, 150 tysięcy jednostek, które obsługują transport międzynarodowy, doświadczyło 15-procentowego spadku przewozów z powodu nałożonego embarga – precyzuje Jarosław Jakoniuk, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników.

Przewoźnicy są rozczarowani postawą Rosjan, którzy według nich, celowo interpretują przepisy w taki sposób, aby znaleźć powód do nałożenia kar. – Nawet posiadając wszystkie wymagane umowy, Rosjanie szukają sposobu, by obciążyć nas karami, które sięgają nawet 555 tysięcy rubli. Na odwołanie mamy jedynie 3 dni – mówi Krzysztof Maliszewski, właściciel firmy transportowej z Białej Podlaskiej.

Na horyzoncie pojawiają się nowe wyzwania. Już od lutego rosyjska Duma Państwowa wdroży regulacje, które jeszcze bardziej obciążą przewoźników karami finansowymi za niewłaściwe dokumenty. Kary mogą wynieść nawet milion rubli, co wprowadza dodatkowe napięcia – zauważa Jakoniuk.

Przepisy wprowadzone przez Niemcy również wywołały niemały chaos. Kierowcy przejeżdżający przez ten kraj tranzytem, będą musieli być opłacani według minimalnej stawki 8,5 euro za godzinę. To dla polskich firm, gdzie średnie wynagrodzenie wynosi 5 euro, ogromne wyzwanie. – Jest to nie tylko dodatkowa presja finansowa, ale także działanie, które uderza w konkurencyjność polskich firm na rynku europejskim – stwierdza Marek Czapski, właściciel firmy transportowej z Terespola.

Zagadnienie to nabiera coraz większego znaczenia, co skłoniło polskie władze do planowania interwencji. Jak podało Radio ZET, w nadchodzących dniach ministrowie pracy i infrastruktury będą rozmawiać z niemieckimi odpowiednikami, szukając sposobów na rozwiązanie tego palącego problemu.